środa, 29 czerwca 2011

Królowa Soulu i Smocze Łodzie

W Toronto ostatnio ciepło i słonecznie, a całe miasto tętni życiem. Ogródki piwne przy restauracjach pełne ludzi. Wszędzie można spotkać wyjątkowo oryginalnych artystów ulicznych. W weekend nie da się przejść przez centrum, aby nie trafić na jakąś imprezę pod gołym niebem. Sporo turystów, ale miasto raczej nie jest zatłoczone – nie wiem jak metro, bo na szczęście nie musimy z niego korzystać, wszędzie mamy kilka kroków. Ponadto ludzie jakby weselsi i bardziej uśmiechnięci. Krótko mówiąc lato w pełni.


Nam pozytywny nastrój również się udzielił. Zwłaszcza, że mieliśmy bardzo udany weekend. W piątek załapaliśmy się na nie lada atrakcję. W ramach rozpoczynającego się właśnie Toronto Jazz Festiwal do miasta zawitała Królowa Soulu, czyli nie kto inny jak tylko Aretha Franklin we własnej osobie. Ta 69-letnia babeczka wydała do tej pory ponad 50 płyt, wśród których znaleźć można między innymi nieśmiertelny hit Respect.


Około 1000 szczęśliwców, w tym także my, miało niepowtarzalną okazję oglądać w piątkowy wieczór prawie 2 godzinny show spod samej sceny. I to zupełnie za darmo! Mimo wieku piosenkarka zrobiła niesamowity show. Były momenty, że pod wpływem wyjątkowego głosu wokalistki gęsia skórka pokrywała całe moje ciało. Klimat podczas jej występu na głowę pobił atmosferę panującą podczas koncertów Ushera, Bon Jovi i Rihanny. Widać głośne fajerwerki, oszałamiające kreacje czy wymyślna scenografia to nie wszystko.

Aretha Franklin w Toronto

W sobotę natomiast ponownie nawiedziliśmy Toronto Islands. Tym razem jednak zamiast łapać kolory i byczyć się na plaży, wybraliśmy się na wyścigi smoczych łodzi, które odbywały się w ramach Toronto International Dragon Boat Race Festival. Zawody rozgrywane na kanale pomiędzy wyspami przyciągnęły sporą liczbę widzów, z czego zdecydowaną większość stanowili Azjaci - najpewniej Chińczycy, ale dla nas wszyscy Żółci wyglądają niemalże identycznie.


Łódki ze smoczymi elementami (Aga była nieco zawiedziona, gdyż oczekiwała smoków z prawdziwego zdarzenia, widocznych z daleka i wprawiających w zachwyt małych dzieł sztuki) napędzane były 22 końmi mechanicznym, tj. przez 10 wioślarzy i 10 wioślarek, sternika oraz gościa wybijającego na bębnie rytm wiosłowania. Zawody nie było jakoś wielce porywające, dlatego obejrzeliśmy kilka serii i resztę popołudnia spędziliśmy na bezcelowym szwendaniu się po wyspie – bardzo relaksujące zajęcie.



Wieczorem, w drodze powrotnej do domu, przez przypadek zahaczyliśmy jeszcze o dwie ciekawe imprezy. Najpierw przy Harbourfront przez chwilę poskakaliśmy do afrykańskich rytmów, które były częścią Franco-Fête, czyli 2-dniowej imprezy promującej kulturę francuską. Następnie wbiliśmy się w tłum rozentuzjazmowanych Hindusów, którzy u wejścia do Roger Centre w amoku wypatrywali na czerwonym dywanie swoich ulubieńców. Dokładniej rzecz ujmując gwiazd Bollywood czyli kina Indyjskiego, które przybyły do Toronto na rozdanie nagród IIFA – International Indian Film Academy.


Mimo starań, ani ja ani Aga – moje guru jeśli chodzi o tematykę gwiazd szklanego ekranu, nie potrafiliśmy rozpoznać ani jednego aktora czy aktorki. Z pomocą przyszedł nam stojący obok młody Hindus, który krótko przedstawił nam sytuację, a także polecił 2 typowo bollywoodzkie filmy tj. 3 Idiots oraz Rang de Basanti. Oba już ściągnięte, cierpliwie czekają żeby być obejrzane.


Na koniec weekendu odpaliliśmy jeszcze kameralnego grilla w polskim gronie. Nie ma to jak karkóweczka z musztardą i zimny browarek na świeżym powietrzu, gdy na zewnątrz grzeje słońce. Nic dodać nic ująć. No prawie, bo za dwa dni grillowanie przeniesiemy na trochę wyższy poziom. W Kanadzie mamy długi weekend więc uciekamy z Toronto do lasu zwierzaki straszyć, czyli pod namiot. Ostatni raz, kiedy byłem na biwaku, chodziłem jeszcze do średniej szkoły, czyli będzie z jakieś 10 lat temu. Aga jest nawet lepsza, bo ona nigdy nie miała takiej okazji. Najwyższy czas więc nadrobić zaległości i ostro poczilować, tzn. odpalić browarka, popływać na łódce, złowić jakąś rybę, a potem ją upichcić nad ogniskiem (gitara by się jeszcze przydała, no ale bez gitary też można śpiewać). I to jest życie!



5 komentarzy:

  1. Gdzie sie wybieracie za miasto? Gdzies blisko, czy Algonquin i tamte rejony? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ani ani:) dokladnie w przeciwnym kierunku. jedziemy do usa w okolice finger lakes (na wschod od buffalo)- upiec 3 pieczenie na jednym ogniu. miejmy nadzieje ze sie uda.

    a wy jaki plan, bo domyslam sie ze tez gdzies ruszacie. dobrze kombinuje?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ,super ,super korzystajcie z zycia i ze słońca bo lato szybko mija cholera- ostatnie trzy dni leżakowałem na plaży Ustka Beach bez jednej chmurki dobrze ,że dzisiajpogoda zeszła na psy Have a nice weekend cu soon. jp

    OdpowiedzUsuń
  4. A ten uciekający czas na zegarze to moment naszego wyjazdu z Toronto i początek Waszej ,,wielkiej wędrówki??????????

    OdpowiedzUsuń
  5. Jutro się włóczymy po Toronto, czyli pewnie wreszcie na wyspy dotrzemy, w sobotę jedziemy do kolegi za miasto, a w niedzielę Kingston i rejs 1000 wysp :)

    OdpowiedzUsuń

WSZYSTKO CO CHCIELIBYŚCIE ZNALEŹĆ NA BLOGU - KATEGORIE