czwartek, 22 listopada 2012

Na krańcach Irlandii.

Niezbyt porywający wschód, brytyjska północ, rewelacyjny zachód oraz umiarkowane południe - każdy z wymienionych kierunków poznaliśmy już dość dokładnie w związku z czym coraz trudniej znaleźć nam ciekawe miejsca na Zielonej Wyspie, do których jeszcze nie dotarliśmy. Nie oznacza to jednak, że takich miejsc nie ma. Znalezienie ich po prostu zajmuje nam teraz trochę więcej czasu.


Papierowa rocznica ślubu (kto już zapomniał jak to było, może sobie TUTAJ odświeżyć tamte chwile) stała się doskonałą okazją do kolejnego wypadu w teren. Jako cel weekendowego wypadu został wytypowany, dotąd przez nas niewidziany, południowo-zachodni wierzchołek wyspy. Mizen Head, Sheep's Head oraz Beara Peninsula to 3 niezwykłe, sąsiadujące ze sobą półwyspy, które obfitują w zatrzęsienie fascynujących widoków. Zwłaszcza przy słonecznej pogodzie ciężko oderwać wzrok od otaczających krajobrazów, w których dominują zielone górki nakrapiane białymi owcami, piaszczyste plaże oraz skaliste klify wznoszące się nad wszechobecnymi wodami oceanu Atlantyckiego. Patrząc na złoty piasek i turkusową wodę czasami można odnieść wrażenie, że jest się nie w deszczowej Irlandii, a gdzieś na plażach Costa Bravy lub Wysp Kanaryjskich.




Z 3 wspomnianych wyżej półwyspów udało nam się zobaczyć tylko 2 pierwsze. Na Mizen Head, będącym najdalej wysuniętym na południowy zachód cyplem Irlandii, oprócz kontemplowania otaczającej nas przyrody, dowiedzieliśmy się również kilku ciekawostek z przeszłości. Między innymi historii o zatopieniu parowca transatlantyckiego Lusitania, który do momentu wybudowania Titanica był największym statkiem tego typu. Lusitania została storpedowana przez Niemców podczas I wojny światowej u wybrzeży południowej Irlandii. Ponadto zapoznaliśmy się z interesującą biografią włoskiego konstruktora i twórcy radia - Guglielmo Marconiego. To właśnie tutaj, ze stacji na Mizen Head, Marconi na początku XX wieku przesłał pierwszy sygnał radiowy przez Atlantyk do Ameryki. Z Agą przez jakiś czas potem zastawialiśmy się skąd ludziom do głowy przychodzą pomysły aby stworzyć wynalazki typu radio. My byśmy na pewno na to nie wpadli.

Sea Arch

Lekcja historii w terenie.

Atlantycki zachód słońca oglądany z latarni morskiej na Sheep's Head.

Tradycyjnie już podczas wyjazdu poświęciliśmy trochę czasu na zabawę w poszukiwaczy skarbów. Geocaching, poza samą frajdą z odnajdowania skrytek, po raz kolejny powiódł nas w niezwykłe miejsca, które pewnie byśmy nieświadomi ominęli. Nieczynna od ponad 50 lat stacja kolejowa w Skibbereen, pomnik ku pamięci ofiar ataku terrorystycznego na samolot Air India (zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie - 329 osób) czy imponujący most 12 Arch Bridge w Ballydehob - to tylko niektóre z geocachingowych przystanków. Niemal za każdym razem dowiadujemy się czegoś ciekawego, co pewnie wyczytane w książce lub innym podręczniku szybko by nam z głowy wyparowało. Można powiedzieć, że łączymy przyjemne z pożytecznym.

12 Arch Bridge w Ballydehob

Air India Crash Memorial

Mała rzecz a jak cieszy.

Tak jak wspomniałem na początku był to weekend rocznicowy i udał się znakomicie. Można powiedzieć, że poprzeczkę na kolejne lata zawiesiliśmy sobie naprawdę wysoko. Teraz, oprócz pamiętania o dacie, będzie trzeba się jeszcze bardziej wykazać z pomysłowością. Zobaczymy co z tego wyjdzie. No ale to na szczęście dopiero za rok.

4 komentarze:

  1. Przekonaliście mnie. Muszę sprawdzić ten Geocaching.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko uważaj bo to wciąga:) W Gdańsku bez problemu powinieneś znaleźć sporo skrytek. Poza tym to fajny dodatek do treningów biegowych.

      Usuń
  2. A co byście polecili w Irlandii do zobaczenia w ciągu tygodnia? Baza wypadowa Dublin.Wiem,ze to nieprawdopodobne, ale ja tam jeszcze nie byłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Wszystko przed Tobą, a tydzień to całkiem sporo żeby nadrobić zaległości.

      My zazwyczaj staramy się ludzi na zachód wyspy wysyłać, bo tam wg nas są najciekawsze miejsca do zobaczenia. Na przykład 2-3dniowy wypad do Killarney National Park + Dingle lub Galway + Connemara. W obu przypadkach można zobaczyć trochę natury ale i miejską/wiejską stronę Irlandii. Lepiej jak ma się samochód (można wypożyczyć), bo jest się niezależnym, ale autobusy też jeżdżą w tamtą stronę więc i z tej opcji można skorzystać.

      Jeśli chodzi natomiast o atrakcje w okolicach Dublina, to polecamy Glendalough, Howth (miasteczko i półwysep) oraz spacer po Killiney Hill, skąd są fajne widoki na okoliczne góry, morze i miasto.

      W mieście na pewno trzeba odwiedzić kilka irlandzkich pubów (najlepiej Temple Bar), wypić Guinessa i posłuchać muzyki na żywo. Znajomych staramy się zawsze zabrać na irlandzkie tańce do Arlington Hotel (http://www.arlington.ie/irish-dancing-dublin.html). Naprawdę fajny show i to kompletnie za darmo!

      Tak by wyglądała nasza propozycja. Jeśli masz więcej pytań to strzelaj śmiało. Postaramy się pomóc.

      A kiedy się wybierasz na Zieloną Wyspę?

      Usuń

WSZYSTKO CO CHCIELIBYŚCIE ZNALEŹĆ NA BLOGU - KATEGORIE