sobota, 22 listopada 2008

Zielona Wyspa zdobyta




Mecz Polska - Irlandia na Croke Stadium był niebywałą gratką dla bardzo licznej grupy emigrantów przebywających na irlandzkiej wyspie. Praktycznie wszyscy, których znam, chociaż nie jest to zbyt duża liczba osób, byli obecni tego dnia na stadionie.



Razem ze Szwedzikami, ubrani w biało-czerwone ciuchy i napędzani drinami w butelkach po powerradzie, dotarliśmy na stadion w sam raz przed hymnami obu państw i wraz z polskim sektorem zaczęliśmy drzeć japy - tzn. dopingować naszą drużynę.
Przebieg spotkania był wręcz wymarzony. Szybko strzelone bramki na początku pierwszej i drugiej połowy, klasyczna nerwówka zafundowana przez piłkarzy Leo pod koniec spotkania oraz wygrany mecz, to jest to co każdy kibic chce oglądać.



Już na samym początku okazało się, że zakaz wnoszenia flar i rac restrykcyjnie pilnowany przez Garde, udało się ominąć bardzo licznej grupie Polaków i dzięki temu wszyscy mogli oglądać mocno podrasowaną oprawę spotkania. Ponadto przez cały mecz nie ustawał głośny doping, co rusz rozkładana była gigantyczna flaga Polski (szacuję, że miała wymiary ok 30x50 metrów), która przechodziła z rąk do rąk po całym sektorze polonijnym, oraz osławiana fala meksykańska, która mimo że była bardzo krótka, wywowyła niesamowity entuzjazm.

Jedynym mankamentem tego show był brak sprzedaży alkoholu na stadionie, a wiadomo że jak się głośno krzyczy i nieustannie dopinguje, to kibica zaczyna suszyć - zwłaszcza polskiego. Na szczęscie nikogo to nie zniechęciło i do końcowego gwizdka można było słyszeć bezustanne wparcie dla biało-czerwonych i co najważniejsze, był to kulturalny doping (bluzgi na pzpn były jak najbardziej na miejscu).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

WSZYSTKO CO CHCIELIBYŚCIE ZNALEŹĆ NA BLOGU - KATEGORIE