poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Przystanek w Mieście Lwa

Trochę was przytrzymaliśmy w niepewności odnośnie naszej decyzji dotyczącej jachtostopu. Mam wrażenie jednak, że w większości i tak przekonani byliście, że pójdziemy za głosem serca. Otóż to, decyzja mogła być tylko jedna: jedziemy! Jacht Seawanhaka czekał na nas w Johor Bahru, malezyjskim mieście położonym tuż przy granicy z Singapurem. Lot mieliśmy rano, a na statku mieliśmy się zameldować do wieczora. Dzięki temu mieliśmy super okazję, aby spędzić niemal cały dzień w tym współczesnym mieście-państwie. I choć tak naprawdę tylko liznęliśmy tematu, to te kilka godzin pozwoliło nam poczuć wyjątkowy klimat tego niezwykle nowoczesnego kraju.



Nie jesteśmy zwolennikami wielkich miast, ale musimy przyznać, że Singapur zrobił na nas niezłe wrażenie. Do tej pory uważaliśmy że to amerykańskie miasta, takie jak Chicago czy Nowy Jork, stanowią kwintesencję nowoczesności. Po raz kolejny przekonaliśmy się jednak, że ciągle wiemy niewiele oraz że podróże kształcą. Najpierw z azjatyckim postępem stanęliśmy oko w oko podczas pobytu w Kuala Lumpur, gdzie nie mogliśmy wyjść z podziwu jaka ta nasza Polska jest do tyłu. Singapur natomiast pokazał nam dobitnie gdzie jest miejsce Europy i Ameryki Północnej w tym szeregu.

Marina Bay Sands - jeden z najnowocześniejszych hoteli na świecie.

I jeszcze hotelowy basen z widokiem na miasto.

Singapur to unikalna mieszanka kulturowa.

Przy takich karach lepiej dwa razy pomyśleć nim się zrobi coś głupiego.

Spacerując ulicami niezwykle czystego Singapuru, zwanego również Miastem Lwa (w sanskrycie Singa oznacza lwa a Pura miasto), prawie na każdym kroku trafialiśmy na jakieś niesamowite budowle. Luksusowe centra handlowe, futurystyczne hotele oraz drapacze chmur jak z filmów o przyszłości to wszystko razem tworzyło bardzo unikalny krajobraz. Aż ciężko uwierzyć, że jeszcze wczoraj biegaliśmy po ulicach Indonezji, które raczej w niczym nie przypominały aktualnych widoków. Ceny w sklepach, restauracjach i hotelach trzeba przyznać, że też dość mocno odbiegały od bardziej przyjaznych standardów azjatyckich.

Niezwykle nowoczesny, czysty a przy tym bardzo zielony Singapur.

Futurystycznie jest także na ulicach Singapuru.


Żeby całkowicie ogarnąć nowoczesność Singapuru wjechaliśmy na taras widokowy hotelu Marina Bay Sands. Wejście nie było tanie, bo kosztowało 20SGD tj. około 50 złotych, ale stwierdziliśmy, że żadnych innych atrakcji w tym mieście-państwie raczej nie będziemy uskuteczniać, więc można było zaszaleć. Panorama okolicy widziana z góry była pierwsza klasa. Szkoda tylko trochę, że nie mogliśmy zostać dłużej, aby zobaczyć widok nocą. Aczkolwiek dla osłody dostaliśmy mały prezent. Mianowicie przed wjechaniem na szczyt mogliśmy wybrać czy chcemy kupić bilet na taras lub wejść za darmo do Sky Baru, a tam kupić po drinku, co kosztowałoby nas mniej więcej tyle co bilety. Rzecz jasna wybraliśmy drugą opcję, ale w jakimś dziwnym zamieszaniu ostatecznie i tak trafiliśmy na taras widokowy. Pokręciliśmy się tam trochę, porobiliśmy kilka zdjęć i ruszyliśmy do wyjścia sądząc, że tutaj skasują nas za atrakcję. Tak się jednak nie stało, bowiem nikt nas już zagadywał. Tym zakręconym sposobem zaoszczędziliśmy kilka złotych, które później ze smakiem przejedliśmy w hinduskiej restauracji.

Widok na miasto z hotelu Marina Bay Sands.

Singapur obok Szanghaju to najważniejszy port wschodniej Azji.


Tak jak napisałem na wstępie, czas na Singapur mieliśmy ograniczony, więc około godziny 19-tej musieliśmy się zbierać w dalszą drogę. Z jednej strony było nam szkoda tak szybko opuszczać miasto, bo pewnie sporo można by jeszcze zobaczyć. Jednak z drugiej miasto, jakie nowoczesne by nie było, zawsze pozostanie tylko miastem i kontaktu z naturą nam nigdy nie zastąpi. Zresztą czekała na nas wielka przygoda, o której tak długo marzyliśmy. Odebraliśmy więc bagaże, które zostawiliśmy na przechowanie w jednym z hosteli, znaleźliśmy autobus jadący do Johor Bahru i ruszyliśmy w stronę malezyjskiej mariny, gdzie czekał już kapitan Will i jego Seawanhaka.

3 komentarze:

  1. Jejku jaki wspaniały most na zdjęciu! Rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrażenie rzeczywiście Singapur robi tymi monumentalnymi budowlami - obiektami. Chociaż mnie bardziej pociągają widoki natury, piękne krajobrazy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miasto pełne techniki - ciekawe, czy są też spokojne parki, czy wszędzie tylko wielkie budowle :)

    OdpowiedzUsuń

WSZYSTKO CO CHCIELIBYŚCIE ZNALEŹĆ NA BLOGU - KATEGORIE