wtorek, 1 stycznia 2013

Jaki Nowy Rok taki cały rok.

Pstryk i kolejny rok minął bezpowrotnie. Minął i pozostały tylko wspomnienia. Za każdym razem 1 stycznia uzmysławiam sobie jak nieubłagany jest czas. Wariat leci na złamanie karku i nawet na chwilę nie zatrzymuje się by zrobić sobie krótką przerwę. Niby jest 365 dni, a pamięta się jedynie te najważniejsze wydarzenia, które zazwyczaj można policzyć na palcach jednej dłoni, rzadziej obu. Dlatego tak ważne dla mnie jest dążenie do tego, aby na koniec każdego roku móc zrobić rachunek sumienia i każdemu z palców (może nawet tych u stóp) móc przypisać wartościowe zdarzenie.


Dla mnie minione 365 dni kojarzyć się będzie przede wszystkim z powrotem do Irlandii po rocznym pobycie w Kanadzie oraz ukończeniem triathlonu na dystansie połowy Ironman'a. Ponadto we wspomnieniach wracać będę do pierwszej rocznicy ślubu spędzonej na zachodzie Irlandii, piłkarskiego Euro widzianego z trybun stadionowych oraz kilku wypadów, tych bliższych (Donegal i Killarney) i tych dalszych (Rzym, Madryt i Teneryfa). Chcąc nie chcąc rok 2012 zapamiętam również jako ten, w którym skończyłem okrągłą 30-tkę. Trzeba przyznać, że mimo braku wielkich fajerwerków to był naprawdę udany okres.


Jest takie powiedzenie, które mówi, że jaki Nowy Rok taki cały rok będzie. Patrząc na to w ten sposób, muszę przyznać, że całkiem nieźle się w takim razie 2013 zapowiada. Dzień przywitał mnie bowiem słoneczną pogodą, a kac po wczorajszym świętowaniu wcale nie był taki straszny. Zaraz po wyskoczeniu z łóżka, wybrałem się na długi spacer z Lucky, podczas którego pochłonięty byłem lekturą kolejnej książki podróżniczej (swoją drogą, to sporo osób dziwi fakt, że czytam książki w trakcie chodzenia np. do pracy - wy też tak robicie?). Po powrocie do domu przegryzłem jedno z moich ulubionych dań, czyli Sałatkę Sylwestrową, a następnie zabrałem się za pakowanie klamotów, gdyż termin wyjazdu z Irlandii i kolejnej przygody nadciąga co raz większymi krokami. Później była chwila na spotkanie z przyjaciółmi oraz cały wieczór na słodkie leniuchowanie z drugą Połówką (póki co tylko ja jestem bezrobotny i Aga niestety musiała zwlec się rano do pracy) i kanapowym psiakiem. Ostatnią rzeczą zrobioną w Nowy Rok było wylosowanie zwycięzcy konkursu książkowego oraz napisanie tego posta. Nie ma co, ten rok już dziś jest skazany na sukces.

Wam również życzymy jak najlepszego roku, w którym zrealizujecie co najmniej jedno ze swoich marzeń, a za rok w Sylwestra zabraknie wam palców, aby zliczyć wszystkie wspaniałe rzeczy, które wydarzą się w ciągu najbliższych 365 dni.
Aga z Danielem oraz Lucky.

PS. Książkę "Tajski Epizod z Dreszczykiem" wygrał Piotr, dla którego liczba 7 okazała się szczęśliwa. Nasze gratulacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

WSZYSTKO CO CHCIELIBYŚCIE ZNALEŹĆ NA BLOGU - KATEGORIE