czwartek, 21 października 2010

Ze Słupska do Toronto




No i zaczęła się nasza kanadyjska przygoda. 20 października okoły godziny 19, żegnani przez rodzinę i znajomych, spod słupskiego ratusza wyruszyliśmy w podróż za ocean. Pierwsze 1000 kilometrów do Frankfurtu pokonaliśmy autobusem i po około 13 godzinach wylądowaliśmy na dworcu kolejowym w centrum miasta. Kolejny etap to przejażdżka pociągiem na położone niedaleko lotnisko. Następnie, korzystając z kolejki "skyline", kursującej pomiędzy terminalami dotarliśmy na miejsce naszej odprawy lotniczej. Bez żadnych problemów nadaliśmy bagaże oraz przesyłkę specjalną, czyli naszego pieska. Trzeba przyznać, że Lucky podczas całej podróży bardzo dzielnie znosiła wszystkie niedogodności.









Lot nad Atlantykiem upłynął nadspodziewanie szybko i po niespełna 9 godzinach wylądowaliśmy na międzynarodowym lotnisku w Toronto. Szybka rozmowa z pracownikiem imigracyjnym zakończyła się wbiciem do paszportów rocznego pozwolenia na pobyt w Kanadzie i już mogliśmy odebrać naszego pieska obieżyświata. Ostatni etap podróży to taksówka do hostelu, do którego dotarliśmy po 32 godzinach od opuszczenia Słupska. Teraz mamy rok na odkrywanie uroków i niespodzianek czekających na nas w Kanadzie.



2 komentarze:

  1. hej aga i daniel, dostaliśmy wczoraj od janusza link do waszego blogu; jesteście bardzo dzielni, fajnie,że podróż bez przeszkód chociaż - najdzielniejsza jest chyba Lucky! macie szczęście, bo omija was nasze "narodowe" święto czyli wszystkich świętych, po upojnych jak co roku spotkaniach przy grobach - rodzinka wpada do nas na obiad, więc pokażemy twojej mamie aga i ciotce dance wasze poczynania, ucieszą się! póki co - trzymajcie się mocno, uważajcie na polonusów...całujemy, R K J

    OdpowiedzUsuń
  2. hejka, dopiero odkryłem Wasz blog :] Świetnie się czyta! Powodzenia w Kanadzie!

    OdpowiedzUsuń

WSZYSTKO CO CHCIELIBYŚCIE ZNALEŹĆ NA BLOGU - KATEGORIE