Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kanada. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kanada. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 4 września 2012

Zabawy w Indian i Kowboi

Amerykańskie rodeo i Indiańskie Pow Wow, dwa wyjątkowe wydarzenia, o których zapewne większość z was słyszała, wielu widziało nawet w telewizji, ale prawie nikt na własne oczy. Bo i gdzie skoro kowbojów i Indian w Europie jak na lekarstwo. Rok temu, zanim jeszcze na dobre opuściliśmy słoneczną Kanadę, mieliśmy niepowtarzalną okazję załapać się na oba widowiska rodem z kraju klonowego liścia (krótko wspominaliśmy o tym TUTAJ). Teraz, mając trochę więcej czasu, jest dobra okazja, aby uzupełnić tamte wspomnienia o kilka opisów i parę zdjęć.

poniedziałek, 30 lipca 2012

O Psie, który latał samolotem.

A ponadto jeździł samochodem, autobusem, metrem i pociągiem, a także pływał statkiem, motorówką, kanu i promem. Dotychczas, w ciągu zaledwie kilku lat, Lucky odwiedziła Irlandię i Irlandię Północną, Polskę, Niemcy, Kanadę oraz USA (ponadto przejazdem zahaczyła o Anglię i Belgię). Całkiem sporo jak niewielkiego czworonoga, który zapewne nawet sobie nie zdaje sprawy z tego, że przemierza świat i pokonuje kolejne granice. Dla Lucky zmieniają się przede wszystkim zapachy i miejsca, a dokładniej rzecz ujmując łóżka, w których będzie spała. Z pozoru mogłoby się zatem wydawać, że podróżowanie z psem jest łatwe, lekkie i przyjemne. Niestety nie zawsze jest tak różowo.

Ciekawe po jakiemu szczekają psy po drugiej stronie Niagary?

czwartek, 6 października 2011

Banff NP, czyli z deszczem za pan brat

Wspomniałem już w poprzedniej relacji, że parki narodowe Jasper i Banff są prawie identyczne. Prawie robi jednak bardzo wielką różnicę. W naszym przypadku tą różnica była pogoda. Po dwóch dniach upałów w Jasper, słońce zniknęło bez pożegnania i w jego miejsce pojawiły się chmury. Deszcz, jak złapał nas w okolicach lodowca Athabasca, tak nie odpuszczał nam przez kolejne 2 dni. Próbowaliśmy przed nim uciekać, jednak we wszystkich przypadkach to on ostatecznie był górą.

W deszczu z Lake Louise w tle

wtorek, 4 października 2011

Szok termiczyny w Jasper NP

Park Narodowy w Jasper jest sąsiadem bardziej znanego parku Banff. Niemniej do zaoferowania ma tyle samo atrakcji, a może nawet więcej niż starszy kolega z południa. Można tu znaleźć bowiem ośnieżone szczyty Gór Skalistych, przepiękne jeziora w kolorach turkusowo-lazurowo-szafirowo-szmaragdowych oraz zatrzęsienie różnego rodzaju zwierzaków (chociaż akurat w tym przypadku trzeba mieć trochę szczęścia, żeby w odpowiednim momencie być odpowiednim miejscu). Nam w ciągu 2 dni udało się całkiem sporo zobaczyć, a do tego w niemal cieplarnianych warunkach, bo na dworze było około 25 stopni. W najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewaliśmy się takiej pogody, tym bardziej pod koniec września i do tego w górach. Bardzo fajna odmiana po deszczowym Vancouver.

czwartek, 29 września 2011

I znowu kusząca Kanada

Po 3 tygodniach od wyjazdu z Toronto, ponownie zawitaliśmy do Kanady. Tym razem jednak zachodniej. Wszyscy, których poznaliśmy podczas rocznego pobytu w Toronto, zgodnie twierdzili, że zachodnie wybrzeże jest o wiele piękniejsze i że nie ma chyba osoby, której nie spodobałyby się krajobrazy Kolumbii Brytyjskiej oraz Alberty, czyli dwóch sąsiadujących ze sobą prowincji kanadyjskich. Nareszcie mieliśmy okazję sami się przekonać ile w tym wszystkim jest prawdy i zobaczyć na własne oczy Góry Skaliste, Lake Louise oraz pozostałe atrakcje czekające na nas w Vancouver i parkach narodowych Jasper i Banff.

piątek, 2 września 2011

3, 2, 1, START!

No i stało się. Po paru miesiącach planowania i kilkutygodniowych przygotowaniach do wyprawy w końcu wyruszyliśmy w naszą podróż marzeń. Od 6 godzin jesteśmy w drodze do Nowego Jorku. Już na starcie mieliśmy nawet małą przygodę, bo w megabusie zepsuła się klima i trzeba było czekać ponad godzinę na nowy autobus. Nastroje pozytywne, humory dopisują, tylko w brzuchu trochę burczy, a do Nowego Jorku jeszcze z 8h.

Pożegnanie z chatą w Toronto, który była naszym domem przez ostatni rok

czwartek, 25 sierpnia 2011

Piorunem w CN Tower

Wczoraj, w drodze powrotnej z biwakowania w parku Algonquin, byliśmy świadkami niesamowitej burzy. Przez ponad godzinę błyskało nad naszym samochodem, a pioruny co kilka sekund z każdej strony rozświetlały zachmurzone niebo. Rewelacyjny widok. Kierowcy, czyli Wojtkowi, ciężką było skupić się na drodze (inna sprawa, że deszcz zacinał tak, jakby woda leciała z wiadra a nie z chmur). Wisienką na torcie było jednak dopiero to, co nas spotkało po przyjeździe do Toronto.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Bezrobotni z planem

Bycie bezrobotnym jest o wiele bardziej pracochłonne niż życie na etacie. Przynajmniej w naszym przypadku tak to wygląda. Ledwo dwa tygodnie temu po raz ostatni opuściliśmy firmowe budynki, a już chwilę później przez 4 dni biegaliśmy po ulicach Waszyngtonu i Filadelfii (relacja pojawi się wkrótce, jak tylko znajdę chwilę, żeby ogarnąć się z tematem i z fotkami). Następnie przez 4 dni gościliśmy znajomych z Nowego Jorku i Madrytu (zadeklarowany kibic Atletico). Natomiast za kilka godzin z lotniska odbieramy rodzinkę, której podczas 2 tygodniowego pobytu będziemy przybliżać klimaty Toronto i pokazywać okoliczne atrakcje.

Słupski Zlot w Toronto

piątek, 5 sierpnia 2011

Caribana de Toronto i spacer po polskiej dzielnicy

Po raz pierwszy od naszego przyjazdu do Toronto, długi weekend spędziliśmy na miejscu. Do tej pory przy każdej nadarzającej okazji staraliśmy się uciekać z centrum i odkrywać nowe miejsca. Tym razem jednak z różnych powodów zostaliśmy w mieście, ale nie oznacza to wcale, że się nudziliśmy. Dzięki temu mieliśmy okazję zobaczyć bliżej Polską dzielnicę, a także wybrać się na najgorętszy festiwal w Toronto, czyli Caribanę.

czwartek, 28 lipca 2011

Kanadyjskie klimaty na półwyspie Bruce Peninsula


Nareszcie mogę powiedzieć, że widzieliśmy prawdziwą Kanadę. Tą naturalną, położoną z dala od wielkich miast. Tą, gdzie człowiek słyszy swoje własne myśli, a czas nikogo nie goni. Zdaję sobie sprawę, że był to jedynie niewielki kawałek tego ogromnego kraju, ale zawsze to dobry wstęp do dalszej eksploracji. Wspólnie ze znajomymi spędziliśmy rewelacyjny weekend pod namiotem na półwyspie Bruce Peninsula. Podczas dwudniowego wypadu pływaliśmy w canoe (w Polsce znanymi również jako kanadyjki lub czółna) po zatoce Georgian Bay, łaziliśmy po skalistych brzegach jeziora Huron oraz nurkowaliśmy w jaskini Grotto – zajebista sprawa!

Skaliste brzegi zatoki Georgian Bay

piątek, 22 lipca 2011

Czeski Film

W sobotę chcąc uciec przed miejskim upałem pojechaliśmy na plażę w dzielinicy Beaches. Już sam dojazd do celu zwiastował, że to może być dziwny dzień. Normalnie podróż powinna nam to zająć około 30 minut, wyszło ponad godzinę. Mimo że na miejsce można dojechać 1 streetcarem (tak na tramwaj mówi się w Toronto), my jechaliśmy łącznie chyba czterema. Najpierw, musieliśmy wysiąść z tramwaju bo wiatr zwiał mi czapeczkę – chłodziłem głowę za oknem, bo wewnątrz nie szło wyrobić. Potem z kolei pani motorniczy (motorniczka?) oznajmiła, że dalej nie jedzie i trzeba wysiadać. Ostatecznie jednak jakoś dotarliśmy do celu. Dzień świstaka jednak dopiero miał się zacząć.


niedziela, 17 lipca 2011

Północnoamerykańska przygoda, czyli podróż naszych marzeń!

Czas w końcu pochwalić się pomysłem, który zagościł w naszych głowach około 3 miesiące temu, a który w końcu powoli zaczynamy wcielać w życie. Niektórzy z was dopytywali się, co odlicza zegar umieszczony na blogu. Póki nie byliśmy pewni, że plan się powiedzie, staraliśmy się nikomu nie mówić, aby nie zapeszyć. Na szczęście wszystko ułożyło się po naszej myśli i pierwszego września wyruszamy w podróż po Ameryce Północnej. Cały czas nie mogę w to uwierzyć.

środa, 13 lipca 2011

Kajaki z Indy w tle

Tylu słonecznych dni pod rząd to nie widziałem chyba od czasów dzieciństwa. Z trudem jestem w stanie sobie przypomnieć kiedy w Toronto ostatnio padał deszcz. Zima była długa i mroźna, ale widać, że w przyrodzie musi być zachowana równowaga, więc teraz słońce nadrabia zaległości. I bardzo dobrze, bo po 2 latach spędzonych Irlandii, takie lato było nam potrzebne. Dzisiaj na przykład na dworze jest ponad 30 stopni, a jest godzina 12...w nocy.

Średnia temperatura w Toronto w najbliższych 2 tygodniach

środa, 29 czerwca 2011

Królowa Soulu i Smocze Łodzie

W Toronto ostatnio ciepło i słonecznie, a całe miasto tętni życiem. Ogródki piwne przy restauracjach pełne ludzi. Wszędzie można spotkać wyjątkowo oryginalnych artystów ulicznych. W weekend nie da się przejść przez centrum, aby nie trafić na jakąś imprezę pod gołym niebem. Sporo turystów, ale miasto raczej nie jest zatłoczone – nie wiem jak metro, bo na szczęście nie musimy z niego korzystać, wszędzie mamy kilka kroków. Ponadto ludzie jakby weselsi i bardziej uśmiechnięci. Krótko mówiąc lato w pełni.

środa, 22 czerwca 2011

Toronto festiwalami żyje

Jeszcze w Dublinie znajomy powiedział mi, że Toronto to taki kanadyjski Nowy Jork. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, coś w tym jednak jest. Oczywiście na odpowiednio mniejszą skalę. Dobrym przykładem jest Dundas Square, czyli taki lokalny Times Square. Bardzo kolorowe miejsce z licznymi sklepami, różnorodnymi restauracjami, nowoczesnym kinem i popularnymi klubami, a także jarzącymi się neonami oraz wszechobecnymi reklamami, które spoglądają na przechodniów z okolicznych budynków. W okresie letnim odbywają się tu projekcje filmów oraz koncerty muzyczne. Ponadto na co dzień wszystkim odwiedzającym to miejsce czas umilają wszechobecni uliczni artyści. Mam wrażenie jednak, że każdy kto choć raz był w Nowym Jorku, będzie uważał, że na Dundas Square nie za bardzo jest się czym zachwycać.

Dundas Square w Toronto

czwartek, 16 czerwca 2011

Usher z Rihanną a potem Zoo


Ostatni kilka tygodni upłynęło nam śpiewająco. Podczas tegorocznych walentynek przygrywał nam Bon Jovi, więc z Agą stwierdziliśmy, że fajnie by było, gdyby w ramach 10 rocznicy bycia razem również zaśpiewał nam ktoś znany. Szczęśliwie okazało się, że niezbyt napięte grafiki mają akurat Usher z Akonem oraz Rihanna i że chętnie przyjadą w odwiedziny do Toronto. W ten oto sposób mieliśmy okazję potańczyć podczas koncertów przy muzyce Agnieszkowych idoli.

piątek, 10 czerwca 2011

Rowerowe Szaleństwo


W Toronto każdy, z kim do tej pory rozmawiałem o rowerach, ostrzegał mnie abym uważał, bo pełno złodziei jednośladów w mieście grasuje. Ostrzegali mnie też w Irlandii i Polsce, a że do tej pory żaden złodziej nie pokusił się na moje rowery (nie licząc przypadku z poprzedniego wieku, kiedy jeszcze będąc jakoś 13-letnim kajtkiem, ktoś podprowadził mi z piwnicy komunijną kolarkę), więc ostrzeżenia traktowałem z przymrużeniem oka. Aż do ostatniej niedzieli.

sobota, 4 czerwca 2011

Toronto Palce Lizać


Jeszcze będąc w Irlandii dowiedzieliśmy się od znajomych, którzy mieli okazję już wcześniej być w tych stronach, że Toronto poza licznymi atrakcjami, ma również bogatą ofertę miejsc, w których można dobrze zjeść. Teraz, po ponad 6 miesiącach pobytu nad jeziorem Ontario, możemy zdecydowanie potwierdzić, że wytwornych restauracji, swojskich barów, klimatycznych knajpek i innych bliżej nieokreślonych lokali serwujących jedzenie jest tutaj zatrzęsienie. Każdy, nawet najbardziej wybredny smakosz, powinien znaleźć tutaj coś dla siebie.

wtorek, 24 maja 2011

Błękitne Sójki kontra Czerwone Skarpetki

Wbrew tytułowi nie będzie to bajka na dobranoc, a opis naszego debiutu w krainie bejsbola. Sportu, który dla wielu Kanadyjczyków i jeszcze większej ilości amerykanów, jest ważniejszy niż koszykówka, hokej czy football amerykański. Na mecz Boston Red Sox i lokalnych Blue Jays załapaliśmy się dzięki wyjściu organizowanemu u mnie w pracy. Dokładniej mówiąc załapałem się ja i Wojtek, bo Aga w tym czasie zagrywką wbijała przeciwników w ziemię, podczas meczów w lidze siatkówki plażowej.

środa, 18 maja 2011

Toronto Marathon - 42 Kilometry po raz Drugi

Dla takich dni, jak ten przedwczorajszy, warto trenować po 4-5 razy w tygodniu. Czasem w deszczu, czasem w słońcu, niejednokrotnie przy temperaturach poniżej zera (rekordowy trening miałem przy odczuwalnej -27 stopni). Kiedy ma się jasno postawiony cel, wyrzeczenia związane z jego osiągnięciem przychodzą o wiele prościej. Ostatnia prosta na finiszu oraz sam moment wbiegania na metę, to chwile które rekompensują wszystko. Radość, duma, spełnienie oraz świadomość, że nie ma rzeczy niemożliwych to uczucia, które towarzyszą maratończykom na ostatnich metrach ponad 42-kilometrowego biegu. Każdy przeżywa to na swój sposób, łzy radości czy okrzyki euforii, jednak wszyscy są świadomi, że dokonali czegoś niezwykłego. W końcu ilu spośród nas może pochwalić się, że jest maratończykiem?

WSZYSTKO CO CHCIELIBYŚCIE ZNALEŹĆ NA BLOGU - KATEGORIE