Jeszcze będąc w Irlandii dowiedzieliśmy się od znajomych, którzy mieli okazję już wcześniej być w tych stronach, że Toronto poza licznymi atrakcjami, ma również bogatą ofertę miejsc, w których można dobrze zjeść. Teraz, po ponad 6 miesiącach pobytu nad jeziorem Ontario, możemy zdecydowanie potwierdzić, że wytwornych restauracji, swojskich barów, klimatycznych knajpek i innych bliżej nieokreślonych lokali serwujących jedzenie jest tutaj zatrzęsienie. Każdy, nawet najbardziej wybredny smakosz, powinien znaleźć tutaj coś dla siebie.
Toronto, zresztą podobnie jak i inne większe miasta Kanady, jest mieszanką bardzo wielu narodowości oraz kultur świata. Imigranci, którzy rokrocznie przybywają do stolicy prowincji Ontario, stanowią ponad 50% ludności miasta. Spacerując po ulicach Toronto, łatwo odnieść wrażenie, że przebywa się w swoistej wieży Babel. Można tu bowiem spotkać przedstawicieli wszystkich nacji, począwszy od Amerykanów (z ludami rdzennymi włącznie), poprzez Europejczyków, Afrykanów i Azjatów, a na Latynosach skończywszy. To zróżnicowanie przekłada się również na świat kulinarny, dzięki czemu nie trzeba wcale przemierzać całej kuli ziemskiej, aby spróbować smaków z najodleglejszych zakątków ziemi.
Mamy to szczęście, że mieszkamy w samym epicentrum kulinarnego świata. Gdzie nie obrócimy nosa, stamtąd dolatują smakowite zapachy, którym często bardzo ciężko się oprzeć (a nawet jak opuścimy głowy, to nasza współlokatorka z dołu kusi nas zapachami kuchni indyjskiej - czasem tylko przesadza trochę z ilością czosnku i curry). Chinatown, czyli Spadina od Queen Street w górę oraz Dundas pomiędzy Spadiną a Bay Street, to kraina smaków azjatyckich. Japońskich barów sushi, tajskich restauracji czy chińskich bufetów jest tu więcej niż hamburgerów w MakDonaldzie. Wybór jest naprawdę ogromny. Dodatków jedzenie w Chinatown jest ciekawą przygodą, gdzie ze względu na krzaki czasami nie do końca wiadomo jest, co się będzie jadło. My się tak raz wpakowaliśmy w kaczkę pieczoną. Wyglądała jak z obrazka, lecz niestety chyba zamiast latać całe dnie spędzała przed telewizorem, bo pod tłuszczem nie było w ogóle mięsa.
Azjatycka gastronomia na Chinatown
Okolice przy Queen Street, King Street i Yonge Street, to natomiast wybuchowa mieszanka kulinarna większości kontynentów. Kuchnia francuska, wietnamska, jamajska, kazachska, irlandzka, libańska czy kolumbijska - do wyboru do koloru. Czego sobie dusza zapragnie. Aby odwiedzić wszystkie restauracje i spróbować dostępnej oferty, nie starczyłoby chyba życia (a niewykluczone, że i pieniędzy). My do tej pory nawiedziliśmy kilka i jak dotąd najbardziej do gustu przypadł nam Korean Grill Bar. Lubimy dużo i dobrze zjeść, a to miejsce idealnie do tego się nadaje. Jest to All You Can Eat, gdzie każdy sam jest sobie kucharzem. Do dyspozycji mamy jeden z wielu grillostołów oraz bogaty wybór przyprawionego mięsa oraz różnorakich warzyw, które każdy pichci po swojemu. Można ucztować do bólu.
Niekończąca się nigdy uczta w Korean Grill Bar
Warto też wybrać się do jednej z wielu etnicznych dzielnic miasta, zwłaszcza jeśli ktoś gustuje w kuchni konkretnego kraju. Na mapie Toronto można znaleźć między innymi Little India, Little Italy, Little Jamaica, Little Portugal Greektown, Kensington Market, Corso Italia, Koreatown oraz Roncesvalles, w której swe specjały oferują głównie Polacy. Miejsca te, poza kulinarnymi przygodami, oferują również inne ciekawe atrakcje. Na przykład Kensington Market jest miejscowym targiem, gdzie można kupić prawie wszystko. Ponadto artyści uliczni zabawiają przechodniów, prezentując swoje umiejętności (głównie w niedziele, kiedy ruch samochodowy jest tutaj zamknięty).
Są jeszcze 2 bardzo fajne knajpy, gdzie apetyty i to nie tylko te kulinarne zaspokoją kibice sportowi. Pierwsza to Shoeless Joe's Sports Grill (Shoeless Joe to ksywka Amerykańskiego bejsbolisty, który grał w MLB na początku zeszłego wieku). Lokal, w którym podczas zajadania się pierwszorzędnymi hamburgerami i firmowymi skrzydełkami, można na jednym z ponad 50 telewizorów i 4 telebimów! obejrzeć praktycznie każde wydarzenie sportowe. Są też ekrany zamontowane bezpośrednio przy stolikach, tak aby nawet przez moment nie tracić wydarzeń z pola widzenia. Telewizorów brak jedynie w toaletach, choć takie już wcześniej widziałem w Manchesterze.
Finały NBA z zakąską u Shoeless Joe
Drugie miejsce to Wayne Gretzky's Restaurant - knajpa, której właścicielem jest kanadyjska legenda hokeja. Poza możliwością zjedzenia (jeszcze się tam nie stołowaliśmy, więc ciężko nam powiedzieć, czy kuchnia podobnie jak gra Gretzkiego jest na światowym poziomie) i obejrzenia wydarzeń sportowych, lokal jest swojego rodzaju wystawą pamiątek hokeisty. Liczne puchary, medale, sprzęt sportowy oraz zdjęcia z rewelacyjnej kariery sprawiają, że można łatwo zapomnieć po co właściwie przyszło się do tej restauracji.
Pamiątki Gretzkiego w wewnątrz Restauracji by Filip Demuinck - Kristel Pardon
W Toronto, aby zachęcić ludzi do odwiedzania nowych restauracji i próbowania różnych kuchni, co roku organizowany jest festiwal jedzenia. Dokładniej rzecz ujmując dwa festiwale: letni Summerlicious i zimowy Winterlicious. Początek lutego oraz początek lipca to okresy, kiedy ruch w branży gastronomicznej chwilowo zamiera, dlatego restauracje i bary (obecnie około 200) starają się przyciągnąć turystów oraz mieszkańców miasta specjalnymi cenami. My w ten sposób zimą wylądowaliśmy w Joe Badali's Ristorante - bardzo eleganckim lokalu, który w normalnych okolicznościach zapewne nieprędko by nas zobaczył. Wkrótce letnie wydanie festiwalu, więc ciekawe gdzie tym razem nas zaprowadzi nos.
Jedzenie - niby zwykła rzecz, a jak cieszy
Na koniec jeszcze wspomnę o restauracji, która oferuje o wiele więcej niż zwykły posiłek w miłej atmosferze. O.Noir, bo o niej mowa, od progu wita plakatem z filmu "Zapach Kobiety" oraz słowami "It's better in the dark". A dlaczego w ciemności jest lepiej, każdy może sprawdzić na własnej skórze. Siedząc w totalnych ciemnościach, należy zapomnieć o wzroku (z otwartymi oczami widać dokładnie tyle samo ile przy zamkniętych) i wytężyć pozostałe zmysły. Specyficzny nastrój potęguje fakt, że obsługą restauracji są ludzie niewidomi! - poza kasjerką oczywiście.
Wnętrze O.Noir - Spróbujcie zgadnąć kto i co jest na tym zdjęciu:)
My na kolację do O.Noir wybraliśmy się w ramach naszej 10 rocznicy i było to niewątpliwie jedno z najlepszych doświadczeń kulinarnych w naszym życiu. Aga, z menu wybrała dania-niespodzianki, więc do samego końca nie wiedziała co właśnie konsumuje. I tak na przykład gdy zajadała się daniem z kurczaku, była przekonana, że zajada się pyszną wieprzowiną. Poza tym kompletnie nie potrafiliśmy rozpoznać, że w buzi szeleści nam cukinia. Gorąco polecam każdemu wypad do tego typu restauracji. Wbrew temu, że ucztuje się w totalnych ciemnościach, można naprawdę przejrzeć na oczy.
(autor: Daniel Leśniewski)
Podobno człowiek realizuje się w dwóch rzeczach: sexie i jedzeniu ;)
OdpowiedzUsuńjak widać coś w tym musi być ;)
ciekawe doświadczenie jeść w ciemnościach..chętnie bym spróbował..ale nie słyszałem o takiej knajpie w Warszawie..
pozdro dla całej trójki!
Robert